wtorek, 21 maja 2013

O sowach...

Ostatnio niemożebnie popularna stała się biżuteria wszelaka z sowim motywem. Można kupić takiego mądrego ptaszka w co drugim,ba,w każdym prawie sklepie z łańcuszkami i bransoletkami wszelkiej maści, na co którejśtam stronce o modzie itd szwendają się takie cudeńka i królują w umyśle każdego, kto je zobaczy - bo ładne to,eleganckie i tak dalej. Poza tym, wszystkich tak jakoś do sówek ciągnie, czyż nie? Mnie na przykład też (nie,nie tylko na sobie opieram te słowa xP) - podobałby mi się taki wisiorek, a owszem, nawet bardzo :) Nie zastanawiałam się nad tym i teraz też nie, ale dowiedziałąm się o nocnych drapieżnikach czegoś bardzo ciekawego (niech żyje "Worek Kości" Stephena Kinga!!!) - a mianowicie, że mają one podobno odstraszać duchy, demony i inne słodziaki tego typu. Plastikowe,wypchane, z metalu czy drewna - ustawione w domu, gwarantują,iż nie będzie w nim straszyło, a noszone przy sobie - chronią przed milutką kompanią z cmentarzy i mhrocznych lasów. Fajna ciekawostka, rozmyślać nie będę, bo jeszcze sama siebie przekonam do istnienia takich cudów-niewidów i zacznę sztuczne sowy hurtowo kupować :D

niedziela, 19 maja 2013

Wędkarz,ponton i filozofia

A więc,zacznę od faktu, iż kiedy tylko się da,pakuję się z rodziną do przyczepy i jedziemy w siną dal. W sumie,to najczęściej nie w taką siną dal,tylko gdzieś w góry,nad jezioro,w góry,w góry albo góry,w góry czasami, no i jeszcze od czasu do czasu do Czech. Najczęściej nad polem,na którym się zatrzymamy myślimy dzień przed wyjazdem,ale to już inna kwestia - w tym momencie ważne jest to,że w naszym wielkim,śląskim, zakurzonym mieście czasu wolnego spędzać nie lubimy ;)
A teraz historia z pola wczorajszo-weekendowego - pole,gdzie "zacumowaliśmy" było bardzo ładne, duże, zadbane itp, z dwoma basenami (nieczynnymi,bo sezonu ni ma),placem zabaw i STAWEM.Ów staw był okupowany przez wędkarzy, pomimo tego ,że był na terenie ośrodka,o czym nie wiedzieliśmy (o tej okupacji,oczywiście xD) i dlatego właśnie popełniłam niewybaczalny błąd wypłynięcia na nieszczęsny zbiornik wodny miom kochanym pontonem, za co dostałam niezły ochrzan,dowiedziałam się,że "straszę ryby,mam ZJEŻDŻAĆ" i że gruby wędkarz z groźną miną wezwie policję. Po żyłce nie przejechałam,szczerze mówiąc - pływałam od niej ładne dziesięć metrów,ale po co się użerać z takim? Trudno,odpłynęłam,ale potem uśmiałam się nieźle wyobrażając sobie jego telefon na komendę : "Halo,policja? Przypłynęła tu pontonem dziewczyna jakaś i mi ryby straszy,proszę przyjechać!" To mnie popchnęło do różnych rozmyślań - bo przecież mogłam sobie dalej spokojnie pływać,ale potem bym wyszła i zapomniała o tym zajściu,w którym by nic aż tak szczególnego nie było - a tak,myślałam o tyum długo,to zapamiętam i to coś absolutnie komicznego (dla mnie,jestem złem tego świata). Tak więc coś pozornie złego,co trwało parę minut,dało mi ładny tydzień chichrania się z wędkarza,a jego dobro (zwinęłam się bez słowa) nie daje mu nic. A gdybym się wykłócała,zepsułoby mi to humor i już by mnie dziadzio nie bawił. Czyli czasami lepiej być uległym? Czyli zgadzając się na takie bezceremonialne wypędzanie, można zrobić coś lepszego dla siebie? Czy coś nieprzyjemnego jest nieprzyjemne tylko w czasie trwania zdarzenia,a potem normalnieje,albo staje się śmieszne? Nigdy nie myślałam w ten sposób...

środa, 15 maja 2013

Przepis na żelki domowej roboty! :D

Składniki:
15 g żelatyny spożywczej w proszku
350 ml wody
30 g syropu owocowego(np. truskawkowego lub wiśniowego)
20 g cukru
10 g miodu (najlepiej płynnego)-ja dałam normalny,ze słoika
3 g kwasku cytrynowego
Przygotowanie:

1. wymieszać dokładnie żelatynę z 250 ml wody i zostawić by mieszanka napęczniała.
2. podgrzać nie dopuszczając do zagotowania.
3. rozpuścić osobno w pozostałych 100 ml wody kwasek cytrynowy i cukier
4. najpierw do żelatynowego roztworu wlać miód, później cukier z kwaskiem, a następnie bardzo dokładnie wymieszać
5. na sam koniec dodać syrop owocowy, ciągle mieszając.
6. wymieszane składniki, zdjąć z gazu i zostawić na parę minut.
7. przygotować dowolne foremki lub tacę,oprószyć mąką ziemniaczaną ale to nie jest konieczne i wylać żelkową masę.
8. Wstawić do lodówki do stężenia.

Sama próbowałam,dziwne jakieś były,ale dobre ;P Zęby mnie bolały okropnie,ale cóż - takie je mam wrażliwe... za to żelki - pycha! :D
Zdjęcie jak zawsze z internetu,swoimi się nie chwalę ;)




poniedziałek, 6 maja 2013

Płonące skrzypce

Fajnie jest czasami posłuchać czegoś innego niż zazwyczaj - wrócić do kilku starych, ulubionych kawałków, zainteresować się paroma najukochańszymi utworami znajomych albo samemu wygrzebać coś w internecie... ot, tak, żeby nudno nie było ani monotonnie ;). Fajnie też się o muzyce pisze, zresztą nie robię tego po raz pierwszy; wspomniałam na samym początku o koncercie Biebera, nie aż tak dawno skrobnęłam parę słów o twórczości "Waterflame'a", a teraz - teraz zabiorę się za Vanessę Mae :D. W jej utworach naprawdę można sie zakochać,jest niesamowita! Gra na skrzypcach, ale nie męczy jakichś oklepanych klasyków i nie rzęzi powoli męcząc słuchaczy... ona gra tak,że to cud, że tych swoich skrzypców nie przepoławia! Przerabia je na szybkie, rytmiczne melodie z tłem, tak,że w sumie brzmią bardziej popowo - efekt jest na serio boski. Wystarczy zresztą posłuchać jej wersji kankana [ (I) Can Can (You?) ], albo tej melodyjki - zwanej "Retro" ;) . Niezły jest też "Storm" i wiele,wiele innych - polecam,polecam i jeszcze raz polecam! A za jakość filmików nie odpowiadam,można kupić album - brzmi o niebo lepiej :PP