Jeżdżąc po różnych polach namiotowych z rodziną wiele można zobaczyć i
wiele sobie przypomnieć - na przykład ulubioną bajkę z dzieciństwa. W
sumie zaczęło się od wieczornego oglądania filmu z mamą i babcią,kiedy
nagle coś zaczęło szeleścić. Nikt wtedy nie zwrócił na to uwagi,tak samo
dnia następnego,kiedy wieczorem szeleściło znowu - nie przejowaliśmy
się tym,dopóki pewnego poranka (wczesnego najwyraźniej,chociaż dokładnie
nie pamiętam) brat zaczął krzyczeć,żeby wszyscy podeszli. No i było n
co patrzeć - pod przyczepą wykopało się malutkie kreciątko ^-^. Krecik
jak z bajki - jeszcze nieduże,półprzezroczyste różowe łapki,
mały,ciekawsko kręcący się nosek w 'farbkowym' odcieniu różu i czarne
futerko.Przez parę następnych dni pokazywał się jeszcze,zostawiając po
sobie mini-kopczyki,potem niestety się wyprowadził :c. Przypomniałam
sobie za to,jaką fanką Krecika byłam... jestem! Podoba się on na
szczęście również moim braciom,więc mam wymówkę,żeby pooglądać znowu
ulubione odcinki,na przykład o źródełku :)
Takie małe przechwalanie się- blog powolutku się rozwija, oto 20 post,mamy też ok.1400 wyświetleń ;) Jakoś to będzie,tylko reklamy potrzeba :<