sobota, 9 marca 2013

Samochody




 Jako małe dziecko nie zbierałam "HotWheelsów",plastikowych aut ze stacji benzynowych ani modeli aut starszych czy nowszych z gazet (w przedszkolu zbierałam kamienie i żużel,ale to nie jest chwalwbne ani związane z tematem ;p).Jako dziecko z podstawówki z pełnym pogardy pobłażaniem patrzałam na chłopców z autkami,a w klasach 'starszych' (4-6) prychałam nad tymi z magazynami kolekcjonerskimi w rękach,że "powinno się im to już dawno znudzić"... O,okrutna ironio!

Powiedzcie sami,czy auta nie dorównują pięknem ogniowi? Te starsze,odnowione - klasyka,elegancja,zdawałyby się patrzeć na inne z wyższością i te nowe,szybkie,niepokonane,smukłe,rzucające wyzwanie już samym swoim wyglądem!Uwielbiam teraz oglądać na forach czy w magazynach zdjęcia,mogę stać pół godziny przy ulicy i wgapiać się w przejeżdżające samochody,rysuj e te,które narysować potrafię... Szybkie i leniwe,niskie i wysokie,wyścigowe,do transportu,piękne,wdzięk na czterech kółkach... No i zapewne sama przyjemność prowadzić - nie wiem,bo na prawo jazdy jeszcze muszę poczekać,ale znam poczucie władzy i samodzielności różniącej się od innych,towarzyszące prowadzeniu po torze gokarta,podobnego przecież do auta pod pewnymi względami.Życzę wam wszystkim Ferrari F12 Berlinetta na urodziny! :D

środa, 6 marca 2013

Promocja!

Temat każdemu mniej lub bardziej znany i nagłaśniany (w miarę).W zamyśle (a tak mi się przynajmniej wydaje) promocja to obniżenie ceny,bo to towar jest bliski przeterminowaniu,nie sprzedaje się z różnych powodów czy jest uszkodzony bądź wybrakowany... to tyle z teorii. No cóż,zdarza się,że naprawdę w jakimś tam sklepie,a są to najczęściej małe,nieprofesjonalne sklepiki,przestrzega się tych podstawowych zasad,które można by nazwać "handlowym fair play",ale na ogół tak nie jest i dobrze o tym wiemy.Kto nigdy nie słyszał o tym,że tydzień przed "wyprzedażą" ceny się podwyższa,żeby następnie je nieznacznie obniżyć,że towary przeterminowane się "przedatowywuje"?  Albo o tym,że w niektórych sklepach towar na półkach z rzeczywistą wyprzedażą miesza się z tym bardzo drogim? Najgorsze jest to,że pomimo świadomego oszukiwania klienta w wielu sieciach sklepów,nie możemy nic zrobić - nie pomoże żadna wizyta u kierownika,bo to przecież również jego interes,a jeśli zagrozi mu się sądem? Co możemy usłyszeć? "My wszystkie sprawy wygrywamy. Do takiego,to nic,tylko z dyktafonem iść i przedstawić radosny materiał na rozprawie...masakra na kółkach. Ludzie ludziom szkodzą,bo kasy potrzebują,tylko tak się składa,że nie tylko oni!

poniedziałek, 4 marca 2013

Tramwajem do Katowic

To dopiero była podróż... "Hobbit" wysiada! Może dlatego,że jestem jakaś wyczulona,a może po prostu dlatego,że nie jestem przyzwyczajona,gdyż tramwajami poruszam się rzadko,wolę się wozić autem ;).W każdym razie,zostałam brutalnie zmuszona przez życie do zmarnowania dwóch godzin swojego cennego czasu (godzina tam,godzina z powrotem) na walkę o przetrwanie w dżunglii komunikacjii miejskiej,pełnej zarozumialych babć (dotychczas średnio wierzyłam w egzystencję "typowych moherów",ale cóż... to nie zmienia faktu,że jest ich dość dużo). Ogólnie chyba wolałabym iść pieszo - co przystanek do środka wchodziła masa ludzi,za to mało kto wysiadał (zdaje mi się,że wszyscy jechali dokładnie tam,gdzie ja),między którymi były takie osobniki jak łysole w dresach i rapem typu "ani rusz bez cenzury",której,niestety tam nie było,puszczanym z komórek (jakości dźwięku nie skomentuję),metale w glanach,którymi deptali radośnie pasażerów stającym im na drogach i ze swoja muzyką na uszach,ale mimo wszystko słyszalną (na starość najlepsze aparaty im nie pomogą - sama słucham metalu i rozumiem,że niektórych kawałków się słuchać cicho nie da,ale bez przesady...),siejący zgorszenie pośród wyżej wspomnianych starszych pań i panów,którym słowa nie poświęciłam,a byli równie zarozumiali i głośni.Podsumowywując - masakra,albo miałam wyjątkowego pecha,albo sobotnie (bo rzecz działa się w sobotę) tramwaje wysysają z ludzi zdolność funkcjonowania w społeczeństwie.Chyba nawet jakiś buszmen by się przeraził widząc taki... hmm... r ó ż n o r o d n y tłum.

piątek, 1 marca 2013

Skarpety metodą na nudę

Nadszedł ten pełen grozy moment,kiedy musiałam "kopnąć w szafę",czyli,dla niezorientowanych - zrobić jako taki porządek w tymże meblu.Cóż w tym złego? Ano to,że zawsze,ale to zawsze każe się,że jedna połowa ciuchów będzie się nadawała tylko i wyłącznie do prania,gdzie trzeba je wynieść na kiju od miotły trzymanym jak najdalej od siebie,a stan drugiej będzie się wachał pomiędzy "nieziemsko,niewyobrażalnie wygnieciony" a "wygnieciony bardziej,niż przeciętny człowiek jest w stanie to objąć umysłem".No i będą skarpety,które są złem tego świata - za każdym razem dobieram jakieś trzy do pięciu par (sześciu w porywach porządku),a reszta? No cóż, zostawiam,może akurat skarpeta do pary (której nie widziałam miesiąc i trochę) się znajdzie..? A może leży pod łóżkiem albo co..? (nie,nie sprawdzę,bo wiem,że nie) No i w ten sposób zebrałam już tyle skarpet,że nie liczę już sztuk,tylko kilogramy pojedynczych diabełków... no,liczyłam,bo dzisiaj wreszcie znalazłam na nie sposób - a może nie tyle znalazłam,co przypomniałam sobie z klas 1-3 podstawówki ;) A mianowicie - wygrzebałam zewsząd i znikąd (przyznam,że gównie z szafy,ekhem-khem...) nastepujące składniki ciekawego zajęcia:
*no,naturalnie kilka najładniejszych skarpet
*całą watę,jaka była w domu
*jakieś nieokreślonego koloru i kształtu kawałki filcu
*mulinę
*markery pernamentne
*igłę i nici
Po ostatnim szczególnie chyba można się domyśleć,co zdziałałam przy okazji Wielkich Porządków w Szafie - uszyłam pluszaki,dla siebie i braci :) Wystarczyło wypchać skarpety watą,zaszyć ozdobić,zero wysiłku i filozofii,milion pięćset ukłuć na palcach - tak to jest,jak człowiek szczerze gardzi naparstkami wzselkiej maści!
No cóż ,w każdym razie chciałąm zwrócić uwagę na to,że z najbardziej wkurzających pierdół z najciemniejszych zakamarków mieszkania można porobić całkiem fajne rzeczy.Wyszły super,ale zdjęcia nie chcą wchodzić - musicie mi uwierzyć na słowo ;)